
Jeden z naszych, rodzimych komentatorów winiarskich, charakteryzujący się tyle skomplikowanym nazwiskiem rodowym, co głęboką znajomością strefy frankofońskiej (świetna znajomość języka Moliéra, kultury i win francuskich), zaserwował ostatnio zupełnie niezły i niespotykany zaiste pasztet.
Otóż w jednej z nadzwyczaj poważnych i profesjonalnych, dyskusji enologicznych, stwierdził ww. propagator kultury wina, iż nie zwykł był zbyt często odwiedzać burgundzkiego miasteczka Richebourg, bowiem nie lubi bogatych miast. Ta myśl złota wyniknęła była bezpośrednio z jego głębokiej znajomości języka Gallów. Otóż riche po francusku znaczy "bogaty", z kolei bourg, znaczy w staro-francuskim - "miasto".
Odnosimy nieodparte wrażenie, graniczące z pewnością, iż [może] z nadmiaru konsumowanych win [francuskich, oczywiście], coś się owemu nieszczęśnikowi popie....[to też po francusku].
Dla wyjaśnienia:
Le Richebourg, to winiarska działka Grand Cru, a nie żadne miasto, miasteczko czy też jakiś tam inny bourg. Znajduje się ona na terenie gminy Vosne-Romanée (Burgundia, Francja), natomiast ekspert rzeczony udziela słono płatnych kursów wiedzy o winie.